Pixel oszołomiony, pakujemy się, szybki spacer i hasło „Do wozu”-
czyli jak wyjechaliśmy nad morze w styczniu:)
Taka kilkudniowa wyprawa i to w nieznane (dla Nas i dla psa) była dla nas nowością na którą zareagowaliśmy entuzjazmem ale i lekkim niepokojem.
Wyjazd z psem to coś więcej niż jednodniowa wycieczka. Poza, dość prozaicznym, jak się teraz wydaje, ekwipunkiem wycieczkowym (o którym mowa tutaj) na wyjazd zabraliśmy dużo dużo więcej.
Jechaliśmy samochodem jakieś 5 godzin. Pixel w szeleczkach i na psim pasie.
Co to? A no kawałek taśmy z jakiej zrobione są pasy w aucie zakończony z jednej strony wpięciem do zamka pasów a z drugiej mający karabinek do przyczepienia szelek. Dlaczego szelki chyba tłumaczyć nie muszę – hamowanie energiczne czy wypadek i pies zawisa bezpiecznie na szelkach a nie jak w przypadku obroży – na szyi.
Próbowaliśmy kiedyś przyzwyczajać psa jako szczeniaczka do transporterka, jednak w szelkach i w pasie ma całe tylnie siedzenia do swojej dyspozycji – po prostu kładzie się i śpi/czuwa. Siedzenia są zabezpieczone matami w powierzchnią nie ślizgającą się więc wszelki brud nie dociera do siedzeń.
Co mniej więcej 2h robiliśmy pit-stop siku a raz taką prawie godzinną przerwę na bieganie (zatrzymaliśmy się w domu rodzinnym mojego P. a Pixel męczył bieganiem leciwego już Tajgera).
W drodze powrotnej zrobiliśmy tak samo:)
Po przyjeździe zobaczyłam śliczne miejsce i na dodatek psiolubne:) ApartamentyNaFali w Mrzeżynie to miejsce oddalone od morza ok 100metrów z łatwym i szybkim dostępem do lasku nad samym morzem oraz do plaży.
Dwie ostatnie pozycje były Pixela ulubionymi. Po parogodzinnych wycieczkach plażą, wodą, laskiem z licznymi kijami, po zaliczeniu portu i miasta Pixel padał jak długi ze zmęczenia w swoim ukochanym kennelu (post na blogu o klatce kennelowej już wkrótce).
Otoczony zabawkami, ze stałym dostępem do wody i dobrego jedzonka pies zorientował się, że to co go grzeje w łapki to nic złego a jedynie ogrzewanie podłogowe:)
Wyjazd Pixelowy morski okazał się strzałem w dziesiątkę i mam nadzieję stanie się naszą stadną tradycją.
Morze Bałtyckie okolice jego polskiego wybrzeża w styczniu są rajem dla psiarzy – zwłaszcza kiedy trafi się na taką pogodę jak my:) Po dwóch tygodniach temp w granicach -15'C trafiliśmy na pogodę wietrzną jednak dość ciepłą gdzie temperatura sięgała +5+6'C. Na plaży wiało jednak prócz białej szkoły i kilku miejscowych psiarzy na piachu nikogo.
Pies może biegać luzem i szaleć ile wlezie. Skakać na wydmy, biegać do wody kawałek, kopać dołki, biegać z kijem, szczekać na mewy i bawić się ile ma ochoty. Przejście do nieco mniej wietrznego lasu za wydmami to nieograniczony wprost wybór kijów. Istne kijowisko:) Trawa, podłoże z piachu dobre do kopania i mnóstwo przestrzeni. Od rana do nocy można biegać i bawić się. Dla psa raj! Dla właścicieli też, bo kiedy Pixel spał w kennelu jechaliśmy do oddalonego o 20km Kołobrzegu na pyszną rybkę lub szliśmy na saunę (na posesji pensjonatu).
Bałtyk zimą jest naprawdę godny polecenia!
A na zachętę i dla przyjemności oglądających mamy zdjęcia:)
Pozdrawiamy:)