wtorek, 2 lutego 2016

Nasz urlopik nad morzem...


Pixel oszołomiony, pakujemy się, szybki spacer i hasło „Do wozu”-
czyli jak wyjechaliśmy nad morze w styczniu:)
Taka kilkudniowa wyprawa i to w nieznane (dla Nas i dla psa) była dla nas nowością na którą zareagowaliśmy entuzjazmem ale i lekkim niepokojem.
Wyjazd z psem to coś więcej niż jednodniowa wycieczka. Poza, dość prozaicznym, jak się teraz wydaje, ekwipunkiem wycieczkowym (o którym mowa tutaj) na wyjazd zabraliśmy dużo dużo więcej.
Jechaliśmy samochodem jakieś 5 godzin. Pixel w szeleczkach i na psim pasie.
Co to? A no kawałek taśmy z jakiej zrobione są pasy w aucie zakończony z jednej strony wpięciem do zamka pasów a z drugiej mający karabinek do przyczepienia szelek. Dlaczego szelki chyba tłumaczyć nie muszę – hamowanie energiczne czy wypadek i pies zawisa bezpiecznie na szelkach a nie jak w przypadku obroży – na szyi.


Próbowaliśmy kiedyś przyzwyczajać psa jako szczeniaczka do transporterka, jednak w szelkach i w pasie ma całe tylnie siedzenia do swojej dyspozycji – po prostu kładzie się i śpi/czuwa. Siedzenia są zabezpieczone matami w powierzchnią nie ślizgającą się więc wszelki brud nie dociera do siedzeń.




Co mniej więcej 2h robiliśmy pit-stop siku a raz taką prawie godzinną przerwę na bieganie (zatrzymaliśmy się w domu rodzinnym mojego P. a Pixel męczył bieganiem leciwego już Tajgera).
W drodze powrotnej zrobiliśmy tak samo:)

Po przyjeździe zobaczyłam śliczne miejsce i na dodatek psiolubne:) ApartamentyNaFali w Mrzeżynie to miejsce oddalone od morza ok 100metrów z łatwym i szybkim dostępem do lasku nad samym morzem oraz do plaży.
Dwie ostatnie pozycje były Pixela ulubionymi. Po parogodzinnych wycieczkach plażą, wodą, laskiem z licznymi kijami, po zaliczeniu portu i miasta Pixel padał jak długi ze zmęczenia w swoim ukochanym kennelu (post na blogu o klatce kennelowej już wkrótce).
Otoczony zabawkami, ze stałym dostępem do wody i dobrego jedzonka pies zorientował się, że to co go grzeje w łapki to nic złego a jedynie ogrzewanie podłogowe:)






Wyjazd Pixelowy morski okazał się strzałem w dziesiątkę i mam nadzieję stanie się naszą stadną tradycją.
Morze Bałtyckie okolice jego polskiego wybrzeża w styczniu są rajem dla psiarzy – zwłaszcza kiedy trafi się na taką pogodę jak my:) Po dwóch tygodniach temp w granicach -15'C trafiliśmy na pogodę wietrzną jednak dość ciepłą gdzie temperatura sięgała +5+6'C. Na plaży wiało jednak prócz białej szkoły i kilku miejscowych psiarzy na piachu nikogo.
Pies może biegać luzem i szaleć ile wlezie. Skakać na wydmy, biegać do wody kawałek, kopać dołki, biegać z kijem, szczekać na mewy i bawić się ile ma ochoty. Przejście do nieco mniej wietrznego lasu za wydmami to nieograniczony wprost wybór kijów. Istne kijowisko:) Trawa, podłoże z piachu dobre do kopania i mnóstwo przestrzeni. Od rana do nocy można biegać i bawić się. Dla psa raj! Dla właścicieli też, bo kiedy Pixel spał w kennelu jechaliśmy do oddalonego o 20km Kołobrzegu na pyszną rybkę lub szliśmy na saunę (na posesji pensjonatu).

Bałtyk zimą jest naprawdę godny polecenia!
A na zachętę i dla przyjemności oglądających mamy zdjęcia:)

Pozdrawiamy:)




























poniedziałek, 1 lutego 2016

Zawartość plecaka...


Co zabrać na dłuższy – całodniowy czy pół dniowy spacer z psem w plener?
Sporo zależy od pleneru, moim zdaniem, bo w oparciu o tą wiedzę można wiele przewidzieć.
Dla przykładu co innego zabierzemy dla psa w góry i śniegi a co innego na płaskość terenu np. pola, lub nad wodę.
Ważny jest też fakt czy idziemy z psem czy jedziemy z psem autem, żeby później chodzić.
Jednak generalizując mam pewien klucz, który stosuję i zaraz pokarzę Wam jak ja się pakuję.





To wszystko co na zdjęciu zazwyczaj ląduje w plecaku, gdy wybieramy się na dłuższy spacer z Pixelem.
I teraz powiem Wam jak ja rozumuje pakując się.
Myślę krok po kroku co jest dla psa niezbędne na takim spacerze. Mam wtedy pewność, że niczego nie zapomnę.

1)Pies potrzebuje jeść i pić.
Więc WODA. My zainwestowaliśmy w bidon z filtrem. Nalewamy wody z kranu gdziekolwiek
i zawsze i wszędzie picie dla psa mamy. Dodatkowym atutem jest fakt,że do bidonu wlewamy
(w zależności od sytuacji) wodę ciepłą lub chłodną.
Do tego KARMA. Najlepiej, bo najwygodniej, sucha – sypię do woreczka tyle ile uznaję za stosowne i jeszcze troszkę, na wszelki wypadek.
MISKI, bo trzeba tą wodę i tą karmę do czegoś nalać i nasypać.

2)Dalsze potrzeby fizjologiczne.
WORECZKI NA ODCHODY. Na zdjęciu nie pokazane bo wiszą przy smyczy. Potrzebne są baaardzo. Przekonać się o tym można po zwykłym spacerze i slalomie między minami wszędzie. Chcąc zebrać kupę Pixela z trawnika omijam przynajmniej pięc obcych kup. Nie posprzątanie po swoim psie to kupa wstydu! I to ostatnie napisałabym na czole każdego kto nie sprząta po swoim psie.

3)Pies chcę się bawić i to dobrze:)
Potrzebne więc będą jakieś ZABAWKI dla naszego pupila. Piłki, szarpaki, dyski latające itp.
Jednak bez przesady z ilością! Na dworze, zwłaszcza w nowym miejscu jest tyle zapachów i fajnych zakamarków, że nadmiar zabawek będzie jedynie ciążył na dnie plecaka. Jednak z doświadczenia ostatnich miesięcy (o czym tutaj) wiem, że brak kijka na spacerze jest pewnym problemem:)

4)Warto zabawę dla psa zmienić na jakiś czas w trening.
KLIKER I SMACZKI. Trenowanie przywołania, zwracania uwagi czy innych znanych już komend w nowym środowisku wzmacnia nabyte umiejętności:)

5)Na zewnątrz psa łatwiej wyczesać.
SZCZOTKA ZOOM GROOM jest nam nieodłączna odkąd ją mamy. Igiełki szorstkiej sierści Pixela nawet starannie wyczesane wbijają się wszędzie w domu, więc najlepszym spasobem jest wyczesywanie do na dworze- najlepiej z wiatrem a nie pod wiatr-inaczej cała jestem w tych igiełkach (włosy, kurtka, spodnie..)

6)BEZPIECZEŃSTWO
Niektórzy uznają, że jestem nader zapobiegawcza ale zgodnie z zasadą myśl i przewiduj wolę żyć przewidująco. Zawsze zabieram książeczkę zdrowia psa a w telefonie mam namiar na mojego weterynarza oraz internet-coby w razie poszukać jakiegoś w pobliżu. Wypadków zdarza się całe mnóstwo a w związku z tym czuję się bezpieczniej zabierając te rzeczy. Oczywiście oby się nigdy nie przydały :)

Tyle zabieramy na spacery. Nie zajmuje to w plecaku wiele miejsca a i ciężkie nie jest, nie zapominany też o dobrych humorach i olbrzymiej ilości ochoty na dobrą i mądrą zabawę!

Czego i Wam życzymy:) Pixel i My





wtorek, 19 stycznia 2016

Przyszła zima * , * , * , *


Nadeszła długo wyczekiwana przez nas Zima. Po późno-jesiennych i wczesno-zimowych wycieczkach leśnych, które obfitowały w ukochane dyscypliny sportowe "bieg za kijem" i "kop tunel" przyszła pora na NOWE.









Dla Nas i Pixela wszystko jest teraz nowe - same właściwie pierwsze razy (o pierwszych razach pisałam tu).

Pierwszy śnieg. Reakcja? "Zimne, trochę jak piasek, będę to zjad :P "
I zajadał Pixel śnieg, łapał go zębiskami i ciamał w pysku. Ubranko zimowe, które do tej pory nie było zbyt lubiane a szczytem Pixelowych możliwości przystosowawczych było wytytłanie go (mając na grzbiecie) w kupie innego psa, teraz jest pożądane bo ciepłe i nie mokre:)
Tak, Pixel marznie. Jak jest na serio bardzo zimno (-10 <) to po 20 min spaceru trzęsie się jak galaretka i przestępuje z łapy na łapę jako, że ma cztery to w chociaż jedną będzie chwilę mniej zimno. Za to po powrocie do domu wylewam wodę z miski i nalewam ciepłej. Po wypiciu ciepłego Pixel wsuwa się pod koc w posłanie a ja przysuwam go pod grzejnik i obserwuję z czasem jak pies pod wpływem temperatury zmienia stan skupienia. Z chłodnej kulki zwiniętej ciasno rozwija łapy i rozluźnia grzbiet a po jakimś czasie zwala z siebie koc i leży do góry podwoziem:)

Byliśmy niedawno całym naszym dziwnym stadem na zimowym super-spacerze.
Pola, śnieg, słońce, Pixel i My. I prawie żadnego kija :P
Pixel wyrywał z pola resztki żdzbieł kukurydzy. Z korzeniami!
Napotkany po drodze krzak lub drzewo było źródłem wielu kijów rzucanych jak najdalej dla lepszego biegania:) Pies wybiegał się, aż miło było patrzeć jak łapki za sobą wlecze tuż przy domu. Po powrocie padł jak długi i spał jak anioł:) My również zadowoleni z dobrze spełnionego psiego obowiązku biegania i dobrej zabawy.

Widoki śliczne, słońce aż szczypało w oczy jasnością, co potęgował śnieg, a w nogi do kostek w śniegu było zimnawo, ale spacer uważam za mego udany:)



A na Nowy 2016 Rok, życzymy wszystkim WszystkiegoCoNajlepsze!!!



Pixel i My




wtorek, 8 grudnia 2015

Ułożyło się nam :)

  Po blisko 2 miesiącach bycia razem już się oswoiliśmy; Pixel przywykł do Nas, naszego trybu życia i zachowań a my do piesieła jego istnienia, wariactw, szaleństw i życia.

Nasza współzależność zaowocowała wielką miłością obustronną:)
  My czyli Ja i P. w tym dziwnym stadzie stawimy warunki i dyktujemy zasady a Pixel się z nimi zgadza albo próbuje pokazywać rogi i walczy ale po dłuższym lub krótszym czasie akceptuje je.
Rogi pokazuje choć właściwie są sytuacje w których trudno je ukryć:)
Notoryczne mordowanie na strzępy paczek chusteczek, zabawek, kradzenie mi skarpetek, wyżeranie tego co pies żreć nie powinien (gumy z chodnika, pety, jakieś kości z trawnika, szyszki, bukszpan) gryzienie wszystkiego [rosną nam nowę ząbki i swędzą dziąsełka] tego co mu damy do gryzienia ale i łapanie się za gumowe końcówki od ładowarki czy, o grozo.., myszki od komputera; to wszystko już mnie nie dziwi. Nie dziwi mnie ile mieści się w psim pysku kiedy kradnie i ucieka. Nie są dla mnie zaskoczeniem psie humorki: wstępowanie nań demona rozrabiania i demolowania, smuteczki psie, nostalgia przybalkonowa czy "zostaw mnie chcę spać".
Rozumiem też psie komplostwo. Dziwiło mnie jedynie, że woli towarzystwo psów dwa razy większych od niego (labradory, collie, retriwery, dobermany) a zupełnie olewa psy swoich gabarytów (jako szczeniak jest wielkości yorka czy pappilon'a). Teraz już wiem, że psie EGO jest tak duże że z psa się wylewa:)
                                               (:Terrier to nie rasa to charakter:)


Każdy w naszym stadzie jest dobry w czymś innym: P. robi najlepsze kongi nad słońcem (takie co to nie są wyjedzone w 3 minuty), szaleje z psem jak mały chłopak, więc spacery z Panem są suuuper,

ja z kolei mam cierpliwość naumieć piesa czegoś nowego - po tym jak pogryzł P. do krwi kiedy ten chciał mu wyjąć z pyska kijek i rzucać go dalej nauczyłam piesa
komendy "zostaw" i puszcza kij oraz siada kiedy chce żeby mu rzucać.
Pixel jest najlepszy w byciu sobą:)
 

Wiem, że pierwsze razy są najlepsze i taką oto mam małą listę:
-Pixel pierwszy raz się skąpał w jeziorku
-utytłał się i wytarzał w błocie tak, że nie wiadomo było jaki ma kolor sierści
-wyrwał się ze smyczy i przez szparę w ogrodzeniu wszedł na ogród sąsiadki i wykopał jej kwiatki
(musiałam zadzwonić dzwonkiem coby otworzyła, bo nie mogłam go capnąć - ale była kara, chyba z 2h nie było odzywania się a jedynie ignorowanie)
-wypadły mu dwa przednie ząbki
-zjadł/schował/zgubił/rozwalił (to wie tylko on) mój złoty łańcuszek z  równie złotym serduszkiem
-ugryzł Pana do krwi
-zjadł kupę psią i wytytłał mi nią skórzane rękawiczki

-zasmakował w olejach (od śledzi, dyniowy, sezamowy) i ma błyszczącą sierść
-w mgnieniu oka umie zjeść ważącą dobry kilogram świńską kość
-je jabłko, banana, gruszkę, buraczka, ogórka, marchewkę i pigwę:)

i co najważniejsze KOCHA NAS!
A wiemy o tym, bo okazuje to nam na 100 psich sposobów:)





środa, 18 listopada 2015

cierpliwość po raz kolejny

Dawno nie pisaliśmy ale jak już we wcześniejszych postach było zaznaczone odkąd jest z nami Pixel czas się wybitnie skurczył mimo iż biegnie tak samo.

Pixel jest z nami już od ponad 1,5 miesiąca. W tym czasie w domu trzeba było:
- kilka rzeczy zabezpieczyć przed jego zębami;
- kilka rzeczy z domu się pozbyć gdyż dosięgły je zęby Pixela;
- kilka rzeczy wyprać po razy wiele gdyż Pixel na nie nasikał :)
większych strat nie odnotowałem.
Chyba, że można w straty wrzucić utratę cierpliwości do której kochany Pixel dziś mnie doprowadził.

Jazda samochodem została przez bohatera polubiona, w chwili obecnej w samochodzie nie piszczy i wręcz śpi lub takie wrażenie sprawia.

Chodzimy z psem na spacery a dokładniej rzecz biorąc częściej na długi około 2 godzinny spacer w ciągu tygodnia przeważnie chodzi z nim K. choć i mnie się zdarza.

Pixel był już z nami u moich rodziców gdzie miał okazję poznać Taigera, spotkanie przyjemne choć Taiger już ledwo nadążał za Pixelem.

Pixel lubi kopać :)


Uczymy się we trójkę siebie i swoich granic. Popełniamy błedy i staramy się wyciągać wnioski (dzisiejsze ugryzienie).
Pixel jest grzeczny ale potrafi pokazać swój charakter jednak cierpliwość rośnie i wiele nas to kosztuje a jeśli nie nas to mnie pewnie tak.

pozdrawiam P.


sobota, 24 października 2015

już prawie miesiąc

Już prawie cztery tygodnie Pixel jest z nami.
Wiele się w naszym życiu zmieniło.
Po pierwsze czas, czas płynie tak szybko, że w nie wiadomo kiedy mija :)
Przed pojawieniem się Pixel'a czasu jakby było trochę więcej. Taką mamy wspólną konkluzje z K.

Poza tym Pixel rośnie a oto dowód:

Za nami już dwa szczepienia, jeszcze tydzień i już będzie można chodzić na spacery gdziekolwiek, póki co ograniczamy się do wyjazdów w miejsca gdzie nie ma kontaktu z innymi psami ale jest fun :)


Nauka cierpliwości ciągle trwa i trwać będzie.
Skuteczność w trafianiu na matę wzrosła do niemal 90%

Pozdrawiam P.

wtorek, 20 października 2015

Pierwsze razy


Za nami pierwsza wizyta z psem.
U moich rodziców 120km stąd.
Dla Pixela nawet wizytacja:) Z surowością perfekcyjnej pani domu zaglądał ochoczo w każdy kąt. Pomimo braku białej rękawiczki dokładnie sprawdzał czystość każdego zakamarka mieszkania.
Spisał się bardzo dzielnie.
Od razu wynalazł swoje miejsce - pod łóżkiem. Pod wielkim prostokątnym łóżkiem pod które wlazł i cieszył się z braku dostępu do siebie. Z każdej strony łóżka zaglądając, na sam środek zasięgu nie miał nikt. Prócz psa, który z radością tam siedział, znosił różne zabawki i wariował.






Wyjazd, prócz nowego miejsca, setek nowych zapachów, nowych ludzi wokół siebie obfitował również w wielką atrakcję znaną nam, ludziom, pod nazwą Ogród.
Dla Pixela był to magiczny i niezwykły świat. Pełen nowości - mokre liście, suche liście, opadłe jabłko, żwirek, trawa, mokrość wszechobecna, zaparkowany samochód, pokrzywy.
O istnieniu tych ostatnich dowiedział się dość boleśnie. Jednak o owym bólu przypomniał sobie piszczeniem jakieś pół godziny po powrocie. Była zimna woda, ocet na łapkę, poojojanie
(ojojane miejsce boli mniej, ojojoj na łapkę) i ból minął.


Troszkę nas wieczorem wystraszył Pies swoim zachowaniem, bo przez sen, albo w pół-śnie raczej, z na pół-przytomnymi oczami biegał, piszczał, kopał dołki...
Wyglądało to śmiesznie i przerażająco za razem. Nawet śpiąc przeżywał:)
Powrotu do domu Pixel nie pamięta bo całą 2godzinna drogę spał.


Pozdrawiam K.